Lee Fields & the Expressions: My World



Lee Fields & the Expressions
My World
Truth & Soul Records, 2009 r.

Jest pewnym niedopatrzeniem brak postu o cudownej płycie Lee Fieldsa & the Expressions pt. My World. Proszę wybaczyć to opóźnienie spowodowane dobrymi intencjami. Państwo doskonale wiedzą, że dobry research to podstawa dziennikarskiej rzetelności. Jako, że „Soul-Jazz” szanuje Państwa czas, nie sposób popełnić tekst o treści niezgodnej z prawdą.

Pan Fields, soulman z krwi i kości o aparycji Jamesa Browna nie jest młodzieniaszkiem. Prawda, wystarczy spojrzeć na dowolne zdjęcie artysty, które - tak między nami - wcale nie jest ważne. To zabawne jak czasem muzyka potrafi wysyłać mylne komunikaty; brzmienie My World jest niezwykle świeże (przy całej tradycyjności) aż trudno uwierzyć, że autorem jest artysta obecny na scenie od ponad 40 lat. Sami Państwo przyznają, że to dość imponujące.

Gdyby Lee Fields dziś debiutował płytą My World, byłby prawdopodobnie uznany za jednego z naśladowców Al Greena, Otisa Reddinga, Bobby Womacka czy wspomnianego Jamesa Browna. On debiutantem jednak nie jest. Świadczy o tym co najmniej 11 albumów sygnowanych jego nazwiskiem. I nie są to albumy tak czasowo odległe, by nie pamiętać daty premiery, ponieważ większość z nich powstała w ostatniej dekadzie poprzedniego wieku.

Fascynujące w muzyce pana Fieldsa jest poczucie przebywania z prawdziwym artystą przesiąkniętym muzyką soul, funk, blues. Korzenie autora My World sięgają Północnej Karoliny i okolic, a więc i muzyki południa Stanów Zjednoczonych. Być może dlatego na płycie nagranej z the Expressions nie ma miejsca na stylizację, modne retro. Wyłącznie naturalność wyssana z mlekiem matki. Za to powinniśmy być wdzięczni. Za twórczość, która nie jest zamachem na muzykę soul lecz hołdem.




Lee Fields & the Expressions
Love Comes And Go z albumu "My World"
Truth & Soul Records, 2009 r.

Komentarze