Hołd Soul-Jazz.pl: Grover Washington, Jr (część I)
Amerykański saksofonista Grover Washington Jr pozostanie na zawsze postacią z XX wieku. Odszedł na dwa tygodnie przed powitaniem nowego tysiąclecia: 17 grudnia 1999 roku, pięć dni po skończeniu 56 lat. Nagrał 23 solowe albumy, wśród których znalazły się prawdziwe kamienie milowe współczesnej muzyki rozrywkowej. Kto wie, czy sam nie sprowokował śmierci. W decydującym momencie jego życie zatoczyło koło. Rozpoczynał jako muzyk klasycznie wykształcony, a przecież jego ostatni album - Aria - był powrotem do źródeł: Bizet, Puccini, Gershwin. Być może tą płytą powiedział wszystko co mógł, nie pozostawiając nic więcej do dodania.
Panie i Panowie, w tym miesiącu Soul-Jazz.pl pragnie oddać hołd ikonie stylu smooth-jazz.
Najlepsze historie są dziełem zrządzenia losu, dlatego nie byłoby Grovera Washingtona bez Hanka Crawforda, marihuany i policji z miasta Memphis. W dniu zatrzymania autora I Hear a Symphony za posiadanie narkotyków, właściciel wytwórni CTI oraz sublabelu Kudu - Creed Taylor zaplanował w studio Rudy’ego Van Geldera sesję specjalnie dla pana Crawforda. Pomimo nieobecności lidera, nagrań dokonano, a niedoszłego autora płyty Inner City Blues zastąpił muzyk pierwotnie wynajęty do sekcji saksofonowej. Jak łatwo się domyśleć był nim Grover Washington Jr.
Pierwszy solowy album pana Washingtona (wcześniej grał już jako sideman), w całości zaaranżowany przez Boba Jamesa dla Kudu Records, sprzedał się w nakładzie czterdziestu tysięcy egzemplarzy, i tym samym otworzył drogę do sukcesu dla większości artystów z wytwórni pana Taylora. Unikalna jak na początek lat 70. formuła łącząca jazz, soul, funk z domieszką R&B wywołała spore zamieszanie. Creed Taylor wymyślił nowe brzmienie, do którego idealnie pasował młody Grover Washington Jr.
Droga Mr. Magic (od tytułu jednej z płyty) nie trwała dłużej niż powinna. Syn Grovera Seniora pierwszy saksofon otrzymał mając 10 lat. Wychowany w domu pełnym muzyki jazz (matka śpiewała w chórze kościelnym, ojciec grał na saksofonie oraz kolekcjonował nagrania) otrzymał solidne podstawy wykształcenia muzycznego (ukończył Wurlitzer School of Music). Sposób, w jaki wychowywano Juniora wpłyną na jego zaradność i chęć nauki od najlepszych. Już w wieku 12 lat pracował w muzycznych klubach, aby jako nastolatek porzucić na cztery lata (1959-1963) stabilną pracę i móc zbierać doświadczenia muzyczne na trasie z grupą Four Clefs. Koniec wyjazdów w trasę zbiegł się w czasie z draftem do U.S. Army. Pobyt w wojsku wcale nie oddalił pana Washingtona od muzyki, wręcz przeciwnie, dzięki znajomości z bębniarzem Billy’m Cobhamem służącym w tej samej jednostce, poznał wielu muzyków. Nowe kontakty pozwoliły młodemu Groverowi rozpocząć samodzielne życie muzyka-freelancera.
Pierwsza sesja nagraniowa z udziałem Grovera Washingtona Jr odbyła się w 1970 roku dla wytwórni Prestige. Wystąpił na płycie soul-jazz’owego organisty Leona Spencera pt. Sneak Preview. W następnym roku ponownie został zaproszony do udziału w nagraniu drugiego albumu pana Spencera dla tej samej wytwórni. Podczas trwającej blisko trzy dekady kariery, zaledwie sześć razy występował jako sideman. Pozostałe 23 albumy nagrał sygnując je swoim imieniem i nazwiskiem. Gdyby podzielić Grovera Washingtona Jr periodycznie, otrzymamy trzy najważniejsze etapy: Kudu Records (1971-1978), Elektra Records (1979-1984) oraz Columbia Records (1986-1996).
Odszedł na dwa tygodnie przed powitaniem nowego tysiąclecia: 17 grudnia 1999 roku.
OdpowiedzUsuńnowe tysiaclecie powitaliśmy 1 stycznia 2001, więc trochę więcej niż 2 tygodnie.
dziś trafiłem na ten blog, spodobało mi się bardzo :)) macie nowego czytelnika.
Witam, dziękuję za komentarz. To miło, że pan trafił na Soul-Jazz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń