Marvin Gaye: Trouble Man


Marvin Gaye
Trouble Man
Tamla, 1972 r.


Trouble Man

Epizodyczna rola pana Gaye’a jako kompozytora ścieżki dźwiękowej do filmu o tym samym tytule to - za wyjątkiem dzieła z 1971 roku - najlepsza płyta jaką nagrał za życia.

Mogą Państwo poczuć się dotknięci tym stwierdzeniem. Przecież pan Gaye po roku 1972 wydał wysoko lub bardzo wysoko ocenione: Let's Get It On, I Want You, Here, My Dear czy Midnight Love. W kontekście wyżej wymienionych wydawnictw oraz rozległej skali popularności, album Trouble Man powinien być zaledwie dziełkiem, lub też fanaberią autora, ot co. Pozwolą Państwo jednak dokończyć pisanie tej laurki dla Trouble Man, gdyż to po prostu znakomita i niedoceniona płyta.

W przewadze instrumentalny Trouble Man powstał krótko po What’s Going On. Czasowa bliskość z opus magnum pana Gaye’a nie jest więc bez znaczenia. Świeże pomysły i muzyczne rozwiązania z albumu zawierającego Mercy Mercy Me (The Ecology) czy Inner City Blues (Make Me Wanna Holler) rozciągnięto na kolejny album. Można rzec, że Trouble Man jest niepopularnym bratem bliźniakiem What’s Going On.

Pomimo bliźniaczego brzmienia i dużego wpływu Inner City Blues (Make Me Wanna Holler) na główny temat muzyczny Trouble Man, oba albumy różnią się od siebie. What’s Going On to album soul-jazzowy, a przedstawiana Państwu płyta jest utrzymana w jazz-funkowej konwencji i choć funk występuje tutaj w śladowych ilościach, to jednak gra saksofonisty Trevora Lawrence’a determinuje oblicze płyty, co zresztą musiało zostać uwzględnione z racji przynależności muzyki do gatunku blaxploitation.

Rezygnacja z soulowych kompozycji, z których Marvin Gaye był znany już od dobrych 10 lat jest zaletą Trouble Man. Wokalna wstrzemięźliwość pana Gaye’a, co za tym idzie brak seksualnych treści i płytkich miłosnych wyznań pozwala spojrzeć na jedyny soundtrack w karierze wokalisty Motown Records jak na dzieło dojrzałe, w pełni przemyślane, wręcz konceptualne. W końcu to produkt własnej roboty - producentem płyty jest Marvin Gaye. Z tej roli wywiązał się znakomicie. Angażując do współpracy ośmiu aranżerów (m.in. J.J. Johnson, duet Jack Hayes & Leo Shuken) decydował o brzmieniu płyty jednocześnie podśpiewując i grając na pianinie w tle.

Jeśli zdecydują się Państwo sięgnąć po ten album - Trouble Man będzie państwu towarzyszyć zawsze w słodko-gorzkich chwilach. To pewnie jak trzy rzeczy w życiu: podatki, śmierć i kłopoty.

Komentarze