Utwór na zawsze: Music is My Sanctuary

Choć jesienne, złote słońce potrafi jeszcze nieźle spiec skórę, zdarzają się tygodnie pozbawione uroku ciepłych dni. Wówczas deszczowe poranki wzmagają nienawiść do świata. Poranna kawa lub herbata smakuje obojętnie, a mała kromka chleba, nawet z samym masłem nie przechodzi swobodnie przez gardło.

Wygląda na to, że trampki czas zmienić na groźnie z nazwy obuwie przeciwdeszczowe. Od głowy po palce stóp jesteśmy jednym przeciwdeszczowym tworem poruszającym się szybko po chodnikach w obawie przed deszczem, wiatrem oraz przeziębieniem. Najgorsi są jednak inni ludzie… Państwo na pewno doskonale zdajecie sobie sprawę, że twarze mijanych ludzi w słońcu są inne od twarzy tych samych osób spotykanych deszczową porą - na szczęście spojrzenia nie potrafią zabijać.

Co w tej sytuacji należy zrobić? Wrócić do łóżka, zakopać się pod kołdrą i przeczekać aż jesienne słońce ponownie wyjdzie i obudzi promieniami słońca przenikającymi przez okna? To rozwiązanie niestety jest zarezerwowane tylko dla wybranych, ewentualnie bezrobotnych, których w kraju nie brakuje. Byłoby miło poleniuchować, lecz to rozwiązanie obraża naturę, której zmiany należy przyjmować, jeśli nie z otwartymi ramionami, to z pokorą.

Dlatego też, poniżej przepis na udane poranki:

Podczas przygotowywania pierwszej herbaty (będzie potrzebny duży kubek) proszę wrzucić kostkę słodkiego jazz-funku w wykonaniu saksofonisty Gary’ego Bartza oraz disco-soulowej wokalistki Syreety Wright i dokładnie wymieszać.



Smakuje wyśmienicie. Z pewnością ciężko się oprzeć, lecz zamiast wypijać całą zawartość kubka, proszę zrobić łyk a resztę wylać na siebie oraz ubrania. W ten sposób stworzą Państwo słodką osłonę przed tym co negatywne. Gotowe! Można już bez obaw wyjść z domu.

Krótko o autorze Music is My Sanctuary: karierę rozpoczął w 1967 roku albumem Libra. W niecały rok po wydaniu debiutanckiej płyty, rozpoczął współpracę z McCoy Tynerem. Jako sideman, Gary Bartz wystąpił na ponad 30 albumach, w tym The Cellar Door Sessions i Live-Evil Milesa Davisa. Być może pamiętają Państwo pana Bartza z okołojazzowych projektów znakomitego perkusisty Normana Connorsa – szczególnie z saksofonowej solówki w You Are My Starship z albumu o tym samym tytule. Jeśli to Państwu niewiele mówi wkrótce będzie okazja do głębszego spojrzenia na twórczość pana Connorsa, a wtedy nazwisko Batz padnie na Soul-jazz.pl nieraz. Na dziś to wszystko, proszę trzymać się ciepło i spróbować przepisu.

Gary Bartz
Music is My Sanctuary z albumu "Music is My Sanctuary"
Capital Records, 1977 r.

Komentarze