Taylor McFerrin w Katowicach (16.10.2011)
W październiku ub. na dwóch koncertach w Polsce wystąpił Taylor McFerrin. Ekipie programu Alter Sound udało się chwilę porozmawiać z muzykiem w Katowicach.
Korzystając z okazji przypominamy tekst-relację, który został opublikowany w miesięczniku JazzPRESS:
Korzystając z okazji przypominamy tekst-relację, który został opublikowany w miesięczniku JazzPRESS:
Taylor McFerrin w Hipnozie
Układ krzeseł i stołów tego
wieczoru w katowickiej Hipnozie sugerował koncert jazzowy, klasyczny
odbiór muzyki, do którego zapewne większość stałych bywalców
klubu jest przyzwyczajona, w przypadku live actu Taylora McFerrina
wprowadzał w błąd. Syn Bobby'ego McFerrina (choć sam o
pochodzeniu czy rodzinie nie wspomina) sięga po jazzową sztukę
improwizacji, umieszczając cechy wydarzenia jazzowego w strukturach
współczesnej muzyki elektronicznej.
Nazwisko z pewnością zrobiło swoje,
choć nie zabrakło osób z przypadku, ciekawych co też młody
McFerrin potrafi. W przeciwieństwie do ojca, nie potrzebuje
towarzyszących muzyków, sekcja rytmiczna jest w jego laptopie.
Wyposażony w pianino rodesa, klawiaturę sterującą oraz kontroler
obsługujący środowisko Ableton Live, kreuje dowolne dźwięki w
uporządkowanym świecie beatów obok nakładających się kolejno
ścieżek z partiami instrumentów. W jego setach dominuje muzyka
syntetyczna, charakterystyczna dla nowoczesnych gatunków czy stylów.
Nic dziwnego, w końcu nagrywa dla wpływowej wytwórni Flying Lotusa
– Brainfeeder. Płyty wydawane z logo Brainfeeder są zaliczane do
najciekawszych zjawisk współczesnej muzyki elektronicznej. Taylor
McFerrin wpisuje się w ten nurt nie popadając w skrajne uwielbienie
nowobeatowego szaleństwa. Występ w Katowicach zaprzeczał
konotacjom z autorem Cosmograma, przynajmniej do połowy. W opozycji
do panującej aury, impulsywny beatbox płynący z głośników przy
akompaniamencie ciepłych nieskomplikowanych akordów pianina rodesa
sprzyjał leniwej, wieczornej rozrywce w sercu Metropolii Silesia.
Sporo w tym zasługi osób nagłaśniających koncert, możliwości
techniczne dopasowane do potrzeb i stylu McFerrina dały miły dla
ucha klarowny bass za zasłoną którego wielu muzyków chowa swe
niedoskonałości. Jazz Club Hipnoza po wakacyjnym remoncie wygląda
przytulniej niż dawniej, co ponownie stałych bywalców może
zaskoczyć, gdyż od zawsze, pomiędzy czterema ścianami klubu
panowała przyjazna atmosfera, szczególnie siedząc na
porozstawianych po kątach wygodnych wersalkach i retro fotelach.
Taylor przedstawił się publiczności
jako beatboxer, producent, wokalista i MC, niestety ostatnie dwie
umiejętności na tle chociażby tej pierwszej wypadają blado.
Podczas live actu dwukrotnie sięgał po rap i za każdym razem z tym
samym mizernym efektem końcowym. Na szczęście to tylko chwila
słabości w programie na tyle udanym by myśleć o powtórce z
rozrywki. Jego występ zapada w pamięć, nawet jeśli tuż po
zakończeniu koncertu mieszane uczucia nie pozwalają jednoznacznie
stwierdzić czy propozycja muzyczna pana McFerrina należy do tych
lepszych czy gorszych. Od połowy występu Taylor porzucił
organiczne brzmienie na rzecz syntetycznych, posklejanych beatów
wypędzających z świadomości dotychczasowe wrażenia. Widać taki
miał nastrój, potrzebę ekspresji w mocniejszy, wyrazistszy sposób
niż oniryczne melodie. Proszę tego nie traktować jako zarzut;
trudno zarzucić cokolwiek - nawet awaria sprzętu nie wpłynęła na
jakość wydarzenia, podczas resetu macbooka (zdumiewające) Taylor
udowodnił, że bez elektronicznych „zabawek” wciąż potrafi
przykuć uwagę publiczności świetnymi beatboxowymi
umiejętnościami.
W Katowicach Taylor McFerrin spotkał
się z trudniejszymi warunkami aniżeli dzień wcześniej w
Warszawie. Wspomniane na początku krzesła odegrały istotną rolę
w sposobie odbioru muzyki, łatwiej bowiem jest grać przed
publicznością, która stoi i podryguje do rytmu całym ciałem, niż
siedzi i tylko stopą wybija pod stolikiem rytm. W takich sytuacjach
od muzyka na scenie wymaga się więcej niż tylko kolejnych
dźwiękowych sekwencji, A jednak, pomimo tych „przeszkód”,
Taylorowi udało się skupić pełną uwagę na muzycznej propozycji.
Kto chciał mógł wstać, zresztą chętnych nie brakowało.
www.phono.pl
Komentarze
Prześlij komentarz