WAR: Deliver the Word


WAR
Deliver the Word
United Artists Records, 1973 r.
[UA-LA128-F]

Osiem złotych płyt, pięć pierwszych miejsc na listach Billboard. Dziękujmy komu się da za lata siedemdziesiąte. Nie próbujemy wynosić pod niebiosa siódmą dekadę XX wieku za wszelką cenę. Genialna muzyka powstawała również w latach 60. i 50. 

WAR przekraczali granice ustalone wraz z narodzinami jazzu, soulu czy funku. Zacierali różnice pomiędzy gatunkami, dla członków zespołu i producentów ich płyt muzyka to jam, multikulturowy miks wibracji tętniących na ulicach amerykańskich metropolii. WAR do studia przenieśli życie, na płytach zarchiwizowali (z dzisiejszego punktu widzenia) przeszłość, która nie odejdzie w zapomnienie dopóki ostatni winyl nie ulegnie zniszczeniu. 

Oto przykład. Album Deliver the Word następca The World Is a Ghetto, All Day Music. Czy najlepszy? Państwo ocenią sami. 



„Gypsy Man” kolokwialnie pisząc wyrywa z butów. 11 minut transowego rytmu w wykonaniu perfekcyjnie scalonej sekcji rytmicznej zdominowanej przez grającego na harmonijce ustnej Lee Oskara. Jego solo kończy ten monumentalny utwór. Otwierający stronę B „Me and Baby Brother” mylnie odbierano jako protest song okresu Wojny w Wietnamie. Potężny funkowy groove z nagminnie powtarzanym refrenem „wkręca się” jak najlepsze imprezowe kawałki Jamesa Browna. 



Euforyczne stany wywołane funkowym uderzeniem WAR przemijają wraz z kolejnym nagraniem, nastrojowym „Deliver the Word”. Lonnie Jordan, klawiszowiec grupy przy użyciu elektrycznego pianina Harolda Rhodesa stworzył intymną atmosferę przypominającą dokonania duetu Gil Scott-Heron & Brian Jackson znane chociażby za sprawą Winter In America.

Komentarze