Hank Crawford: We Got A Good Thing Going (1972)



Hank Crawford
We Got A Good Thing Going
Kudu Records, 1972 r.
KU-08

Zrządzeniem losu Hank Crawford nie został "Mr. Magic" wytwórni Kudu Records. Ten zaszczytny tytuł przypadł Groverowi Washingtonowi Jr, który tego feralnego dnia w sierpniu 1971 roku - w przeciwieństwie do pana Crawforda - zjawił się na sesji. Z założeniu epizodyczna rola pana Washingtona Jr przeistoczyła się w wspaniałą karierę pełną radiowych przebojów. Nagłą decyzję o zmianie solisty podjął rządzący twardą ręką producent Creed Taylor. To on uczynił z młodego sidemana jakim był wtedy pan Washington Jr, gwiazdę jazzu światowego formatu. Pan Taylor miał dobre oko do młodych talentów, potrafił też otaczać się uzdolnionymi producentami, aranżerami pracującymi nad brzmieniem CTI/Kudu Records. 

Jednym z takich ludzi był Bob James, być może najczęściej samplowany muzyk przez producentów hip-hopowych. Jego studyjne dokonania w latach siedemdziesiątych wpisywały się w dekadę pozbawioną gatunkowych barier, w tym czasie wszystko było możliwe, ograniczeniem była wyłącznie kreatywność. 

Na drugiej płycie Hanka Crawforda dla Kudu Records, We Got A Good Thing, Bob James oraz Don Sebesky (kolejna ważna postać dla muzyki soul-r&b-jazz oraz wytwórni Kudu w tamtym czasie) odpowiadają za smyczkowe aranżacje. Połączenie stringów z zespołem jazzowym nie jest rewolucyjne, jednak za sprawą soulfulowego tonu saksofonu pana Crawforda stykamy się z czymś świeżym. Nawet po 43. latach od premiery album brzmi znakomicie, co z pewnością jest zasługą Rudy'ego Van Geldera, który rejestrował sesje. 

Wybór We Got A Good Thing Going został podyktowany okolicznościami przyrody. Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia sprzyjają słuchaniu nagrań z świątecznymi dzwoneczkami w tle. Na prezentowanej płycie dwa utwory należą do świątecznego kanonu, są to kompozycje "The Christmas Song" oraz "Winter Wonderland" w pięknych, stringowo-jazzowych aranżacjach. Reszta nagrań zawartych na winylu również nie odbiega od atmosfery świąt. Do pełni szczęścia brakuje już tylko śniegu.


Warto wspomnieć o muzykach zaproszonych do udziału w sesji nagraniowej. Oprócz lidera wystąpili m.in.: na bębnach Bernard Purdie, na kontrabasie Ron Carter, na gitarze George Benson i Cornell Dupree, na organach Richard Tee, za elektrycznym pianinem usiadł Bob James.

Komentarze