Kamasi Washington @ Tauron Nowa Muzyka - NOSPR

Katowicki występ Kamasiego Washingtona wraz z zespołem zakończył 11. edycję festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Muzycy wystąpili w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach bez wsparcia chóru i orkiestry znanych z zapisu studyjnych kompozycji na płycie The Epic. To nie była jedyna personalna nieobecność podczas koncertu. Amerykański basista Thundercat, związany z wytwórnią Brainfeeder, znany przede wszystkim fantastycznych solówek na wspomnianej płycie, nie znalazł się w składzie na ten wieczór. 


Ograniczony (w porównaniu do innych europejskich koncertów) skład z jakim wystąpił Pan Washington nie wpłynął negatywnie na jakość występu. Przeciwnie. Surowość wykonania repertuaru zbliżyła zespół do dawnego, nieokiełznanego muzykowania nastawionego na improwizacje i czerpanie radości z aktu grania muzyki. Na sali NOSPRu zabrzmiały wybrane nagrania znane z pyty The Epic w nowych aranżacjach, z poszerzoną częścią wprowadzającą do kompozycji oraz niewystępującymi na płycie rozbudowanymi partiami solowymi, sprawiała wrażenie obcowania z poszerzoną wersją albumu o pomysły, które albo nie zmieściły się na trzech winylach lub powstały po nagraniu stanowiąc ich udane uzupełnienie. 

Dwóch perkusistów trzymało rękę na pulsie, dając tym samym możliwość kreatywnego grania partnerom,  oprócz lidera, nieoceniony wkład w przebieg koncertu mieli grający na puzonie Ryan Porter, na kontrabasie Miles Mosley oraz Brandon Coleman na instrumentach klawiszowych. Wspomniany lider grupy prowadził zespół równo, lecz za sprawą doboru repertuaru nie obyło się bez momentów zakłócających swobodny przepływ muzyki.

Od rozpoczynającego "Change Of The Guard" aż po "Malcolm's Theme" z udziałem wokalistki Patrice Quinn, całość brzmiała przekonująco, to właśnie w tej części dochodziło do wirtuozerskich popisów gry wspomnianych muzyków. Sytuacja uległa pogorszeniu po wykonaniu utworu poświęconego pamięci Malcolma X. Wybiciem poza rytm koncertu była kompozycja pana Colemana pt. The Resistance, która niepotrzebnie pojawiła się w programie, tak jak instrumentalna dysputa na perkusjach między Tonym Austinem i Robertem Millerem jr. 

Rekompensatę tych kilku, nie do końca udanych minut, zapewniła kompozycja wieńcząca występ. Kolektywnie zagrany utwór "The Rhythm Changes", pełen podniosłych momentów i spiritual-jazzowych saksofonowych wtrąceń lidera, na długi czas znajdzie swoje miejsce w pamięci. Dobre wrażenie zostało zatarte przez niepotrzebny bis, który w ujęciu całościowym nie wprowadzając nowych elementów, mocno kontrastował z ostatnim utworem regularnego programu.

Kamasi Washington jako lider, solista i kompozytor zaprezentował się z najlepszej strony, oczekiwania jakie wiążą z nim słuchacze i krytycy zostały spełnione. Z pewnością to nieostatnie słowo muzyka, który wyraża siebie w sposób nowoczesny, korzystając z tradycji i doświadczenia, które reprezentował obecny na scenie ojciec saksofonisty Ricky Washington.

Komentarze