Diggin’ in München, czyli krótki przewodnik po stacjonarnych sklepach płytowych (2)

Kontynuujemy krótki przewodnik po monachijskich sklepach płytowych. W tej części przedstawiamy Best Records

foto. recordstoresworldwide.com

Wiosna trwała od kilku tygodni, jednak poczułem jej obecność dopiero, gdy nie poszedłem do pracy. Zostawiłem za sobą obowiązki i terminy na rzecz przebywania z dziewiętnastowieczną sztuką. Tego słonecznego dnia wybrałem się do Neue Pinakothek obejrzeć wystawę malarstwa Johanna Christiana Reinharta.  

Pomimo niewątpliwych walorów estetycznych, wystawa Nach Rome! okazała się pretekstem do wizyty w najlepszym monachijskim sklepie z soulem oraz jazzem. Best Records mieści się przy ulicy Teresienstrasse 46 Najłatwiej jest dojechać tam tramwajem linii numer 27 lub 28 z Karlsplatzu (Stachus). Przystanek, na którym należy wysiąść to Pinakotheken, a następnie na przejściu dla pieszych skierować się na prawo, aż za ciągiem budynków pojawi się niewielki plac w głębi, którego znajduje się sklep. 

Sklep prowadzony przez Christopha Besta funkcjonuje od 1989 roku. Wnętrze jest ciasne, lecz przytulne. Od drzwi wejściowych po lewej stronie ściana z rockiem, popem i bluesem. Po prawej jazz, soundtracki, osobna sekcja z muzyką włoską, wokalną, wreszcie reagge. W tej części sklepu nad stojakami z płytami wiszą regały szczelnie wypełnione jazzem, gdzie wśród wydań hollenderskich, niemieckich i brytyjskich kryje się jazz z polski: Tomasz Stańko, Zbigniew Seifert po 5 euro za sztukę. Na środku znajduje się stand z muzyką soul, hip-hop, samplerami oraz kilkoma tytułami z gatunku muzyki elektronicznej. Z tyłu za regałem ku rozczarowaniu odwiedzających, właściciel trzyma mniej istotne tytuły, czasem zapasowe egzemplarze płyt wystawionych na sprzedaż w głównej części sklepu. 

foto. bestvinyl.de

Tytuły zostały skatalogowane alfabetycznie. Podobnie jak w M2 Music  -  2nd Hand, płyty spoczywają na swoich miejscach. Barry White pod literą “W”, Billy Paul pod “P”, co usprawnia przeglądanie bogatego katalogu. Ze względu na lokalizację oddaloną od centrum Monachium, ceny są niskie. Na półkach i regałach dominują amerykańskie wydania w stanie co najmniej VG. Za Hotter Than July Steviego Wondera zapłaciłem 5 euro, tyle samo za Back Stabbers O’Jays, dwa euro więcej za Inside Is Love Leona Ware. Zdarzają się też płyty droższe, lecz zdecydowanie warte swojej ceny jak np. Astigmatic wydanie SXL 0298 za 30 € lub oryginalne Thembi Pharoah Sandersa o dychę mniej. Najwięcej jednak jest płyt w przedziale od 10 do 20 euro. W ciągu mojego ponad rocznego pobytu w Monachium nabyłem w Best Records m.in.: Sahara McCoy Tynera (12 €), I’ve Got So Much To Give Barry’ego White’a (12 €), Blacks And Blues Bobbi Humphrey (15 €), Saturday Night Special the Lyman Woodard Organization (15 €). Wszystkie tytuły za wyjątkiem Saturday Night Special to 1st pressy. 

Wymienione tytuły dają już niezły pogląd na zawartość sklepu, by dopełnić obraz dodam, że w sekcji z jazzem nie brakuje albumów Johna Coltrane’a, Milesa Davisa, Rahsaana Rolanda Kirka, Erica Dolphy’iego, Sonny’ego Rollinsa czy Yusfefa Lateefa. W dziale z soulem sporo klasyków Motown, Philadelphia International Records, trochę reedycji Curtisa Mayfielda, Donny’ego Hathawaya, Gila Scotta-Herona. Dość często zdarzają się soul-jazzowe białe kruki w atrakcyjnych (na tle ofert z internetu) cenach.


Tego słonecznego dnia, gdy poczułem w powietrzu obecność wiosny, poszedłem do Best Records z pewnym zamiarem, o którym poniżej. 

Pan wybaczy - zacząłem - gdy byłem tu poraz ostatni postawiłeś mi kawę, powiedziałem, że gdy będę następnym razem odwdzięczę się tym samym. Czy masz ochotę na kawę? - Pytam. Pędzę po dwa cappuccino na róg, przy okazji odkrywam kolejną pyszną kawę w mieście. Rozmawiamy o pięknej pogodzie popijając włoską kawę. Komplemenuję jej bawarski urok. Mój zachwyt jest szczery, niewymuszony przez okoliczności, bowiem jestem przekonany nie odnalazłem piękniejszego miejsca do życia niż stolica Bawarii. Dowiaduję się że dla osób, które nie pochodzą z tych okolic, piękna pogoda wywołuje koszmarne bóle głowy. Tego dnia taki właśnie przeżywał właściciel Best Records. Nie wiedziałem o czym mówi do chwili aż sam zacząłem je odczuwać. 

Po kawie robi się cieplej. Pytam czy mogę położyć marynarkę na siódemkach tuż przy witrynie sklepowej. Mogę to zrobić, pod warunkiem, że nagle nie wejdzie do sklepu tuzin osób i stanie przy niej. Wtedy nie znałem jeszcze specyficznego poczucia humoru pana Besta, które ujawniało się za każdym razem, gdy odwiedzałem sklep. 

foto. perfectpitchrecords.blog88.fc2.com

Przeglądam płyty z soulem w poszukiwaniu Marvina. Właściciel uzupełnia skrzynki po przeciwnej stronie. Pokazuje mi reedycję. Pyta czy znam wykonawców. Pewnie! Willie Mitchel, Al Green, Hi Records. Odpowiadam szybko  - Al Jackson Jr po pracy w Stax biegał do Hi Records lub odwrotnie. Czyli znasz. Ten album jest już bez niego, zastąpił go ktoś inny.  - A więc to był test  - uśmiecham się szeroko. Taak, był, możesz zostać. - Odpowiada i śmiejemy się razem. Kopię dalej w soulu, gdy wchodzi jego znajomy i rozmawiają po niemiecku. Domyślam się, że chodzi o Roya Ayersa, po tym jak pan Best śpiewa refren "Everybody Loves The Sunshine" a następnie ładuje wosk na gramofon marki Dual i sprawa, że w stroniącym od Słońca pomieszczeniu promieniuje największa ilość pozytywnej energii jaka w jednej chwili może wytworzyć się na Ziemi. To najlepszy utwór na Świecie, krzyczę zagłuszając refren. Dodaję, że Roy musiał wpaść na chwilę do nieba, gdy pisał ten kawałek. Gdy utwór dobiega końca, właściciel pyta się mnie czy kojarzę "Hot Fun in the Summertime". Odpowiadam z zażenowaniem, że w tym momencie nie kojarzę nagrania. Zaczyna nucić refren. Pytam czy może nastawić płytę z tym utworem. Z entuzjazmem przychyla się do mojej prośby i wyciąga album Sly & the Family Stone z przegrótki i ponownie ustawia ramię na właściwej ścieżce. Soul wypełnia pomieszczenie, przez otwarte drzwi wraz z świeżym powietrzem wpada zapach wiosny. Nadmieniam tylko, że do pełni szczęścia brakuje już tylko "Lovely Day" i "You Are the Sunshine Of My Life".

Gdy wychodzę ze sklepu nadal jest wczesne popołudnie. Nie pamiętam co wtedy kupiłem, może the Soulful Strings i coś jeszcze. Na pewno coś jeszcze... to jednak nie ma znaczenia, liczy się tych kilka chwil spędzonych w sklepie - zapamiętam je do końca życia.


Przeczytaj również:

Komentarze